Haftem krzyżykowym zainteresowałam się mniej więcej 15 lat temu. Pierwszy obrazek, jaki zrobiłam, podarowałam mojej Mamie. To były tulipany w wazonie:
Kolejne obrazy - niestety nie mam zdjęć wszystkich moich haftów:
Ostatni haft doskonale pamiętam, bo:
po 1. haftowałam go najdłużej (około półtora roku),
po 2. był on moim największym marzeniem do wyhaftowania.
Mowa tu o obrazie Gustava Klimta "Pocałunek".
Na koniec rozpoczęty projekt - obraz opracowany na podstawie witrażu Tiffany'ego, porzucony kilka lat temu.
No i właśnie ten kawałek materiału spowodował mój powrót do krzyżyków. Niedawno natknęłam się na niego sprzątając w szafie i przypomniałam sobie o przyjemności wyszywania. Od razu z zapałem zabrałam się za haftowanie, jednak za nowe wzory. A niedokończony nadal leży w szafie. Na razie nie mam ochoty go kończyć. Może kiedyś...
podziwiam!
OdpowiedzUsuńz ogromną radością
będę zaglądać tutaj!
Witam Cię, Inko, na moim drugim, całkiem świeżym blogu :-)))
UsuńAle piękne hafty! Godne podziwu:) będę z niecierpliwością czekać na dokończenie witrażu:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-). Obawiam się, że Twoja cierpliwość będzie wystawiona na próbę :-)
UsuńKlimta już widziałam w drugim poście, to się pozachwycałam. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda,że ten zieloności niedokończone - ale wiem, jak ciężko wrócić do przerwanej na dłużej roboty.
Też mi trochę żal, że wtedy go nie dokończyłam, a teraz tak jakoś ciężko do niego wrócić. Ale nie mówię, że nigdy nie skończę, więc... :-)
Usuń